Kotka wracała w milczeniu. Było jej przykro. Futro miała przemoknięte a serce krwawiło. Nie chciała z nikim rozmawiać. Klan Gwiazd był na nich zły, dlatego że MUSIAŁA znaleźć tę kotkę. To była JEJ wina i tylko jej. Przez nią Lider się od niej odwrócił, a Płonący Grzbiet mógł mieć nie przyjemnie w swoim obozie. Po powrocie położyła się na swoim posłaniu i zasnęła.
*Następnego Dnia*
Pręgowane Piórko obudziła się jako pierwsza. Nie mogła przez całą noc spać. Śnił jej się zły Klan Gwiazd, śmierć siostry i wreszcie coś czego się najbardziej bała. Było tam ciemno... Była sama w lesie przed nią stał wielki dąb. Nagle głośny huk piorunów i gromów. Jeden uderzył w dąb, a ten spadł na kotkę, lecz nie, nie umarła. Czuła jak drzewo miażdży ją, a po chwili z jej pyska leci krew. Kiedy myślała, że to już koniec jej męk pojawiła się Tygrysia Łapa. Była na początku normalna. Wojowniczka uśmiechnęła się lekko, gdy ni stąd, ni zowąd siostra uśmiechnęła się strasznie po czym z jej pyska poleciała krew, a oczy się przyciemniły po czym stały się zupełnie czarne. Potem upadła wpatrując się w nią. Jednak kiedy zniknęła, a Pręgowane Piórko myślała, że nie wróci ta stanęła przed nią po czym wgryzła się w jej szyję. Wtedy właśnie się obudziła. Było wcześnie, bo wszystkie inne koty spały, a ona nie. Szybko umyła swoje futro, uszy i łapy po czym poszła na polowanie. Na początku nawinęła jej się koszatniczka która szybko zakończyła swój żywot. Potem pojawiła się młoda sikora z jakąś raną na nodze. Oczywiście padła jej łupem. Za jakiś czas spotkała jemiołuszkę z pisklakiem, lecz szybko odfrunęły. Tak spędziła dalszą drogę. Szła i szła. Rosa powoli wyparowywała. Słońce miło ogrzewało futro wojowniczki, która z trudem niosła tyle pożywienia. Wreszcie postanowiła zrobić postój. Usidła obok jakiegoś niedużego krzaka i wpatrzyła się w niebo. Było piękne, bezchmurne i błękitne jak najczystsze jezioro o krystalicznej wodzie. Była blisko granic z Klanem Wilka. Ah... Klan Wilka. Niby nic szczególnego, ale jednak było tam coś na czym kotce zależało, choć sama nie wie czemu. Przypomniał jej się wczorajszy dzień. Czyli Płonący Grzbiet. Duży, masywny i przystojny kocur ewidentnie wpadł komuś w oko. Z zamyślenia wyrwał szelest niedaleko niej. Ta momentalnie się obróciła, lecz gdy zauważyła znajomą rudą mordkę bez dłuższego myślenia skoczyła na niego wesoło krzycząc:
- Płonący Grzbiecie! Jesteś! - Skoczyła na kocurka, a ten przewrócił się na ziemię.
<Płonący?:3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz